W krainie herbaty - podróż do Yunnanu - Dzień 27
- Anna Kryszczak
- 6 wrz 2014
- 3 minut(y) czytania
POCIĄG O ZŁEJ AURZE
Udało nam się właśnie przed chwilą rozpętać aferę na skalę międzynarodową. Do przedziału pociągu przybiega kilku konduktorów i wypytują to po chińsku, to po angielsku, o co ta cała awantura. Powód był dość prozaiczny: plecak, który trzeba było gdzieś położyć. Ale zacznijmy od początku.
Po pobudce o szóstej Jacek, u którego mieszkałyśmy przez ostatnie dwie noce, odwozi nas na dworzec. Kolejki przy wszelkich kontrolach biletowych, bagażowych, bezpieczeństwa i nie wiadomo jakich jeszcze są koszmarne, ale jakoś udaje nam się przez nie przebrnąć i dotrzeć na czas na właściwy peron. Odnajdujemy właściwy wagon i zajmujemy miejsca w przedziale sypialnym.
Jesteśmy w podróży już niemal od czterech tygodni. Nasze plecaki wypełnione są po brzegi rozmaitymi przedmiotami, które kupiłyśmy lub dostałyśmy w ciągu ostatniego miesiąca. U mnie na przykład obok paczek herbaty i puszek z kawą leży zwinięty strój ludowy mniejszości Bai, a pomiędzy to wszystko poupychanych jest kilka instrumentów muzycznych. Do tego pędzle, plansze i tusz do kaligrafii, parę książek, nowe ubrania (w prowincji Yunnan można było w niektórych miejscach kupić całkiem ładne rzeczy za śmiesznie małe pieniądze - weszłam na przykład w posiadanie dwóch par krótkich spodni i paru cudnych bluzeczek, których ceny oscylowały w okolicach 15 zł za sztukę). Efekt jest jeden: plecaki ważą, i to koszmarnie dużo. Podobnie, jak ostatnim razem, kładziemy je więc obok naszej pryczy na środku przedziału.
Nasi współpasażerowie nie wydają się tak życzliwi i ugodowi, jak ci, którzy towarzyszyli nam podczas poprzedniej trwającej ponad dobę podróży z Guangzhou do Kunmingu. Szczególnie jedna kobieta, mająca miejsce naprzeciw nas, sprawia wrażenie wybitnie niezadowolonej, że nasz bagaż leży na podłodze. Po iluś to próbach tłumaczenia, że przecież nic nikomu to nie przeszkadza w końcu ustępujemy. Plecak Ady zostaje wepchnięty pod łóżko, a mój zabiera mąż owej pani i wkłada go na półkę bagażową. Problem w tym, że miejsce na walizki przeznaczone dla naszego przedziału jest już zajęte, a jedyny fragment wolnej przestrzeni znajduje się przy sąsiednim przedziale. Mężczyzna bez namysłu wrzuca tam mój ponad 25-kilowy plecak i zadowolony wraca na miejsce.
I w tym momencie zaczyna się awantura. Sąsiedzi z przedziału obok stwierdzają, że ta półka jest ich i mój plecak nie ma prawa na niej leżeć (mniejsza o to, że ich bagaże dawno były już poukładane i w niczym i by im nie przeszkadzało to, że została tam położona jeszcze jedna rzecz). Zaczynają się krzyki. Uparta kobieta z naszego przedziału i jej mąż wymieniają ostre uwagi ze współpasażerami. Przybiega kilku konduktorów, by uspokoić towarzystwo i rozwiązać problem. A ja nie wiem, gdzie się schować. Co jest nie tak w tym pociągu? Gdy jechałyśmy poprzednio, atmosfera była ciepła i życzliwa. Tu czuć, jakby jakieś niematerialne zło wisiało w powietrzu.
Ostatecznie mój plecak zostaje ściągnięty z półki i upchnięty pod pryczą obok bagażu Ady. A ja, totalnie zrażona do całego tego towarzystwa tym, co przed chwilą widziałam, wdrapuję się na moje łóżko tuż pod sufitem i zapadam w niespokojny sen.
Gdy się budzę, jest już po południu. Zatrzymuję panią z obsługi, sprzedającą ciepłe posiłki i kupuję plastikowe naczynie wypełnione ryżem, jakimś mięsem na patyku, jajkiem sadzonym, czymś zielonym, co przypominało w smaku szparagi w sosie sojowym oraz daniem smakującym nieco jak ślimaki, ale będącym jakimś rodzajem tofu.

Współpasażerowie uspokoili się. Nie ma już gniewnych uwag i podniesionych głosów, ale na jakieś przyjazne gesty też nie ma co liczyć. Nikt do nas nie przychodzi, nie zagaduje, nie pyta skąd jesteśmy i dokąd jedziemy, nie częstuje smakołykami (choć to akurat na dobre nam wyszło, bo niektóre chińskie przekąski, jakie dawano nam ostatnio, były zupełnie niezjadliwe). W ogóle nasi towarzysze podróży zachowują się, jak gdyby w ogóle nie było nas w przedziale. Jak byśmy były jakimś niechcianym elementem, na który lepiej nie patrzeć.
Nie podoba mi się w tym pociągu. Znów wślizguję się na pryczę i zamykam oczy. Zasypiając myślę, o wszystkich tych, którzy czekają na mnie w Polsce i o tych, którzy już za mną tęsknią w Chinach.
Comments